Czy wielki Prezydent moze miec niewielkiego brata blizniaka? Notka na pozegnanie (chyba).
Jarek “Premier” Kaczynski wielokrotnie I przy niezliczonych okazjach mowil, podkreslal, wykazywal, ze jego brat, okrutnie zamordowany Lech, byl wielki. Byl wielkim prezydentem, byl wielkim czlowiekiem, byl wielkim intelektualista, byl wielkim prawnikiem, byl wielkim.
Nie mam ochoty kwestionowac ocen Jarka Premiera. Niech bedzie wiec ze Lech Kaczynski byl wielki, co mi zalezy. Z tym jednym zastrzezeniem, nie byl on wielkim prawnikiem. To moge ocenic na pewno, to moge dyskutowac, moge nawet udowodnic, ze nie byl. Jakkolwiek byl wielkim Lech Prezydent Kaczynski, na pewno nie byl wielkim prawnikiem.
Niech bedzie, ze byl wielkim prezydentem, wladca Polski rownym wielkoscia takim Chrobremu, Kazimierzowi (Wielkiemu zreszta), Sobieskiemu, Batoremu, innym wielkim. Jego zaslugi sa wielkie, nalezy mu sie pomnik tak jak innym wielkim, moze nawet bardziej, bo jego zaslugi dotycza nas zyjacych obecnie, podczas gdy tych innych wielkich, w gruncie rzeczy, mozna miedzy bajki wlozyc, oni nas dotycza tylko marginalnie.
Ciekawa jest dla mnie w tym wszystkim kwestia cxzy blizniacy jednojajeczni, tacy jak Lech I Jarek Kaczynscy, musieli byc podobni we wszystkim, czy nie musieli. Bo nie jestem w stanie akceptowac zalozenia ze Jarek Premier Kaczynski tez byl wielki jako czlowiek, jako premier, jako prawnik. Bo czlowiek lamiacy prawo na oczach wszystkich, lekcewazacy prawo, zywiacy pogarde dla prawa, klamiacy ze cos jest legalne w sytuacji gdy nie jest wg mnie wielkim byc nie moze, niezaleznie nawet od wielkich zaslug jakie poniosl w organizowaniu cudownej organizacji pod nazwa Prawo I Sprawiedliwosc. Wg mnie dwoch identycznych blizniakow moze sie roznic co do wielkosci. Jeden, jak Lech, mogl byc wielkim prezydentem, podczas gdy Jarek, mimo ze identyczny pod kazdym innym wzgledem,byl cwaniakiem, oszustem i manipulatorem prawo lamiacym., wielkim niewatpliwie nie byl.
Mysle ze to jest juz moja ostatnia notka, jestem zmeczxony, zniechecony, rozczarowany. Od kilku lat staralem sie tlumaczyc roznym opoznionym salonowiczom, cokolwiek bylo dla nich za trudne do zrozumienia, jak chlop krowie im tlumaczylem, efektow nie mialem zadnych. Nie chce mi sie juz wiecej, odeszla mi ochota, przestalem znajdowac natchnienie w spoleczxnikowskiej pracy, w idei zanoszenia kaganka pod strzechy. Lud okazal sie oporny na wiedze, mam dosc. Bede pewnie wchodzil od czasu do czasu na Salon, sprawdzic co sie tutaj wyprawia, ale juz nie bede sie przejmowal wszechobecna glupota, kiscie sie w swoim wlasnym sosie milusinscy.
Wszystkim przekazuje znak spokoju, buzka, buzka, niedzwiadek, lorneta i karp. Pa.